Ponad wszystko
Nicoli Yoon, to bardzo lekka książka do przeczytania w jeden wieczór. Opowiada
ona historię dziewczyny chorej na SCID, czyli straszną chorobę, przez którą
wszystko może być zabójczym alergenem. Główna bohaterka żyje w zamknięciu
praktycznie od zawsze jedyne osoby, z którymi ma kontakt to jej matka oraz
pielęgniarka Carla. Jej życie zmienia się, gdy do domu obok wprowadza się nowa
rodzina, a wraz z nią on – przystojny chłopak, który zwraca uwagę na dziewczynę
z bańki.
Książka to nie tylko historia i nastoletniej miłości czy
dziewczynie, która nie może wychodzić z domu. To także historia o miłości
rodzicielskiej, stracie i tym, co żałoba i smutek mogą zrobić z człowiekiem.
Pod przykrywką książki z tak zwanego przeze mnie typu, mózgotrzepek na
rozluźnienie, znajduje się drugie dno, czyli nieporadność związana z własnymi
emocjami i przeżywaniem żałoby. Ten
trudny temat Nicola Yoon przekazała w naprawdę przystępny sposób. Mogłabym
polecić tą książkę z czystym sumieniem, jeśli ktoś spytałby mnie o właśnie ten
typ mózgotrzepka.
To teraz nadszedł czas na film. Prawdopodobnie już pisałam
tutaj, że nie cierpię filmów robionych na podstawie książek, że mi się nie podobają,
denerwują a nawet nudzą. W tym przypadku film można określić kolokwialnym
spoko. Nie przeglądałam w trakcie instagrama, nie denerwowałam się, „bo w
książce było inaczej”. Lekki, przyjemny, piękne widoki, ładne kolory. Dobry na
rozluźnienie po ciężkim dniu – także nie oczekujcie za wiele.
Komentarze
Prześlij komentarz