"Światło między oceanami" jedna z głośniejszych książek ostatniego czasu, na podstawie której powstał także film. Na pewno słyszeliście, widzieliście a może i czytaliście. Nie jestem fanką adaptacji filmowych (oczywiście jeśli wcześniej czytałam daną książkę), w jakiś 97% nie podobają mi się w ogóle. Ku swojemu zaskoczeniu w tym przypadku muszę przyznać film jest niezły.
Książka moim zdaniem ma wszystko to, co współczesny czytelnik lubi najbardziej, czyli: łatwy język - dzięki czemu czyta się szybko (w końcu kultura instant i wszystko fast!), historię o miłości - szczęśliwej ale i pełnej dramatu, a właściwie melodramatu. Ale nie, nie zrozumcie mnie źle, książka jest okej. Nie powiem, że stała się moją ulubioną - bo tak nie jest. Natomiast ma coś takiego w sobie, że miło się ją wspomina jako tą przeczytaną. Przyznam szczerze, że jarałam się nią jak sklep meblowy ale... do czasu. Kiedy już w trzeciej części melodramat osiągnął takie stężenie jak smog w krakowskim powietrzu przy 20 stopniowych mrozach - zaczęłam się męczyć. Za to kiedy przebrnęłam przez całą warstwę smogu tzn. melodramatu i zaczerpnęłam w końcu powietrza to razem z tym czystym, świeżym podmuchem przyszło zaskoczenie (dokładnie takie jak nagle Kraków ma czyste powietrze!). Niespodziewanie zakończenie wycisnęło mi kilka, bo dobra kilkadziesiąt łez.
Ogólna ocena książki- około 7.
Największy atut: Lucy, miłość Toma do Isabel.
Film. Piękne ujęcia. Spoko aktorzy, chociaż w mojej głowie Hannah wyglądała troszkę inaczej, a Isabel była bardziej energiczna. W sumie nie mam co pisać o filmie bo nie odbiega on od książki. Chociaż i tak mam swoje "ale": wydaje mi się, że scena kiedy Lucy zgubiła się pierwszy raz jest ważna dla fabuły jak i ta kiedy Tom pomaga Hannah.O ile ta pierwsza ma mniejsze znaczenie, to druga składa się na ból Isabel. No właśnie, a skoro jesteśmy przy Isabel to poza tym, że książkowa postać wydaje się bardziej energiczna, to jeszcze zabrakło mi w filmie tego smutku i bólu, który odczuwała książkowa postać. Ja rozumiem, że wycięto trochę tego melodramatu, ale przez to wydaje mi się troszkę płaski ten film. W zakończeniu też czegoś brakuje.
Ogólna ocena filmu - około 6
Największy atut: obrazy wyspy z latarnią i Australii.
Podsumowując, ta adaptacja filmowa nie była taka zła.
Komentarze
Prześlij komentarz