Przejdź do głównej zawartości

#pierwsza dziara

Jak mówi sam tytuł, będzie to historia o pierwszym i jedynym (jak na razie) tatuażu. A wszystko zaczęło się prawie miesiąc temu… A nie, jednak to trochę kłamstwo. Zaczęło się wcześniej, dużo wcześniej, w czasie dalej nie określonym.
                Niestety albo i stety należę do osób, które muszą przemyśleć wiele rzeczy długo i porządnie, często korzystając z konsultacji osób bliskich. Tak też było w tym przypadku. Ale może zacznę od początku.             
                Oczywiście jako dziecko, a później jako większe dziecko i jeszcze większe dziecko rysowałam sobie po rękach. Od zawsze. I chociaż twierdziłam, że nigdy się nie wydziaram, to z fascynacją i lekką zazdrością przyglądałam się tym śmiałkom z pięknymi dziarami (oczywiście nie wszystkim!), ale ja tego nie zrobię – bo do mnie to nie pasuje itd.
                Jaaaasne. Okłamywałam tak siebie bo jestem ogromnym tchórzem. A samo słowo ból sprawia, że mnie boli. Więc gdzie tam ja i dziara. Dobra, może nie do końca się okłamywałam ale po prostu nie byłam pewna. Aż pewnego czerwcowego dnia dojrzało to we mnie. I chyba pierwszy raz odważyłam się powiedzieć na głos, że chcę mieć tatuaż. I wtedy karuzela zaczęła się kręcić.
                Trochę się obawiałam jak zareaguje na to mój tata. Mój tata którego podejście po osiągnięciu przeze mnie pełnoletniości zmieniło się na „to twoje życie, twoje decyzje, twoje konsekwencje” – tak wciąż obawiałam się reakcji. A jak było? W zasadzie to pomagał mi wybrać wzór i wiedząc o moim tchórzostwie wspierał jednocześnie się dziwiąc.
                A ta karuzela rozkręciła się na pełną prędkość jak tylko wróciłam do Krakowa. Ledwie miesiąc po powrocie do miasta smoka (albo smogu) wylądowałam w studiu tatuażu – szybciej niż sama myślałam, że się tam znajdę.
                Mało brakowało, a wróciłabym się na przystanek i wsiadła w moje ‘’24’’ w stronę domu. Tak spanikowałam. Ale skoro podjęłam już decyzję i się zdecydowałam to nie poddam się mojej panice. Poszłam. Podejrzewam, że ci wydzierani, brodaci panowie zapewne tatuatorzy pomyśleli, że pomyliłam drzwi czy coś. Na szczęście moja tatuatorka nie sprawiała takiego wrażenia, bo chyba serio bym uciekła.
                Nie uciekłam. Nie dostałam ataku „Parkinsona” (jak na przykład przy pobieraniu krwi – czego obawiałam się najbardziej). Ale czy raczej proces dziarania okazał się nie taki straszny jak mówili bądź pisali w internetach. Gdyby trafiła tu jakaś zabłąkana duszyczka, która tak jak ja jaki czas temu szuka informacji o pierwszym tatuażu, odpowiem na sam koniec na jedno pytanie, które sama często słyszałam od znajomych. Czy bolało? W zasadzie to nie. Wiadomo, każdy ma inny poziom odczuwania bólu. Ja mam akurat tatuaż na nadgarstku. Boleć nie bolało. Bywało nieprzyjemnie. A to uczucie porównałabym do przyciskania sobie do skóry długopisu z cienką końcówką.   

Także jeśli chcesz co zrobić, a brakuje ci odwagi to przemyśl to jeszcze raz i nawet jeśli się boisz to zrób to. Strach to najgorszy bramkarz na świecie – na ładne oczy nie przepuści, trzeba go pobić by przejść.
 I ostatnia rzecz, poznajcie moją jaskółkę ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój pierwszy Mróz, czyli "Czarna madonna"

Była moja pierwsza Bonda ( klik ), to teraz kolej na pierwszego Mroza. Znajomości z Panem Remigiuszem nie zaczęłam tak, jak wiele osób poleca ani tak jak sama myślałam, że zacznę – ode serii o Chyłce. Na pierwszy ogień, a raczej Mróz poszła „Czarna Madonna”. Prawdopodobnie nie znalazłaby się tak szybko na mojej liście przeczytanych książek, gdyby nie była prezentem urodzinowym, ale nie żałuję i bardzo dziękuję za ten prezent! Po przeczytaniu opisu byłam przekonana, że będzie to jakaś obyczajówka z jakąś katastrofą samolotową i wątkiem religijnym (tak, nie sprawdzam gatunków książek przed czytaniem), a mniej więcej w połowie okazało się, że to historia o egzorcyzmach. Oczywiście wątki katastrof samolotowych i ten religijny są także dużą a nawet bardzo dużą częścią książki, co oznacza, że opis nie kłamie. Po tej lekturze już wiem skąd się wzięła nazwa czarnych skrzynek w samolotach oraz że nie są wcale czarne! Czy polecam? Tak. Zdecydowanie tak. Ale … Jeśli należycie do osób

Belfer & Thirteen Reasons Why

Dwa seriale, dwa kraje, dwa kontynenty, ale historie nieco podobne. Takie przynajmniej jest moje odczucie. Oczywiście różnica ogromna bo Belfer to historia o morderstwie a Thirteen Reasons Why  to opowieść o samobójstwie. Co mają wspólnego? Dotyczą śmierci nastoletniej dziewczyny, nienawiści rówieśników, przede wszystkim nastolatków i ich problemów. Belfer jedna z lepszych polskich produkcji ostatnich lat. Krótki, nie rozciągnięty jak opera mydlana, konkretny i tajemniczy. Nie spodziewałam się kto jest mordercą ani przez chwilę. Aktorzy młodego pokolenia wypadli tutaj bardzo dobrze. Szczególnie jestem pod wrażeniem gry Mateusza Więcławka, którego pamiętam z filmu Obietnica Anny Kazejak, gdzie wypadł według mnie bardzo przeciętnie. Muszę przyznać, że dopóki nie zobaczyłam obsady na filmwebie, nie wiedziałam, że to on – po prostu nie poznałam. W każdym razie postać Jaśka Molendy bardzo na plus. Coś co mi się nie podobało to w zasadzie tylko jedna postać, ale to tylko przez c

#MojeKsiążki2016

            Rok 2016 był dla mnie całkiem udany pod względem czytelniczym. Przygotowałam, więc dla Was post o książkach, które wylądowały w tym roku na półce przeczytane . Liczba książek, nie jest jakoś super powalająca, ale na pewno wyższa niż większości polaków…  Także, jedźmy z tym! 1.       Zabójca Marii Nurowskiej Książka, która zrobiła mnie w ch… Piękna okładka, tytuł i opis sugerujący dobry kryminał, fabułą przypominający troszkę Dziewczynę z pociągu. Nic bardziej mylnego. Jasne, jest historia kryminalna, ale to bardziej opowiadanie o miłości właśnie z tym kryminalnym dreszczykiem w tle. Ocena ogólna to 8/10. 2.       W krakowskiej matni Bartłomiej Sas Jest mi bardzo przykro, że to piszę ale książka jest nudna. Zapowiadała się ciekawie, ma jakiś tam potencjał. Była kryminałem, ale… Czegoś w niej brakuje. Jeśli macie ochotę na przygody detektywa alkoholika i Kraków w tle – to może Wam się spodobać. Ja daję tylko 5/10. 3.       Ch… Pani Domu Magdalena K