Dzisiaj zapraszamy Was
– tak MY. Miło mi poinformować, że czasem wpadnie tu do nas na post, nie tylko
kosmetyczny – moja najlepsza przyjaciółka. Dba ona żebym przestała być taką
kosmetyczną lamą. Tak wiec, dzięki niej używam znacznie więcej kosmetyków niż rok
temu, a także mam swoich ulubieńców!
To co niewidzialne
Numerem jeden dla mnie
w ulubieńcach jest woda perfumowana JFenzi
Anathea Women.
Zapach jest cudowny,
dość delikatny zawierający w sobie nuty jaśminu, mandarynki i imbiru. Nie
jestem tym typem kobiety (jeszcze), która nosi w torebce swoje perfumy, dlatego
te są dla mnie strzałem w dziesiątkę. Zapach utrzymuje się naprawdę długo,
ubrania na pewno pachną nimi następnego dnia. Nie straszna im nawet zadymiona
palarnia! Drugi plus – przystępna cena. Kosztują około 30 złotych. Dzięki długo
utrzymującemu się zapachowi są bardzo wydajne. Buteleczkę ze zdjęcia mam około
roku.
Coś na usta
Za nim poznałam to
maleństwo, byłam przekonana, że nie pasuje mi czerwona szminka no boo mam małe
usta, czy coś. Aż pewnego razu współautorka tego wpisu podarowała mi to cudeńko
w prezencie urodzinowym. A mowa tutaj o Golden
Rose Velvet Matte nr 18. Generalnie to jestem trochę psychofanką tych
szminek. Kolor – cudownie czerwony. Trwałość – bardzo dobra. Utrzyma się i cały
wieczór, będzie wymagała lekkich poprawek. Trzeba tylko uważać przy jedzeniu,
bo jak się odbije na brodzie to ciężko będzie zmyć (a i tak zostanie czerwony
ślad). Jedyne co jest w stanie ją pokonać to ślina … Także uważajcie z
całowaniem!
B łysk w (na) oku
Po pierwszego z tych
gości wróciłam do sklepu po tygodniu – nie mogłam przestać o nim myśleć.
Drugiego zabrałam do domu jak tylko zobaczyłam. Przedstawiam dwa cienie z Hean.
Mono
HD nr 824
Kolor jest taki
pomarańczowo-holograficzny, mimo wszystko dość delikatny. Konsystencje ma taką
twardszą – przez to na początku nie miałam nakładać go pędzelkiem. Trzyma się
na powiekach długo – bez bazy, bo jej po prostu nie używam.
Metaliczny
gold nr 921
Jak sama nazwa mówi,
złoto z brokatem. Ten za to konsystencje ma bardziej kremową. Odcień złotego
jest ciepły. Daje ładny efekt delikatnego połysku. Również trzyma się długo na
powiekach.
Jeden i drugi cień
wytrzymuje mi całą noc.
Czas na gościa specjalnego! Poznajcie Violę!
Hej, mam na imię Viola. Mamy w planach posty,
po których poznacie lepiej nas i naszą przyjaźń, więc na razie nie będę pisała
o sobie więcej.
Od dawna byłam kosmetykomaniaczką, co prawda
im jestem starsza tym bardziej przywiązuję się do produktów, których używam i
coraz mniej testuję. Chociaż zaproszenie Moni do współtworzenia bloga na pewno
spowoduje to, że zacznę przyglądać się nowościom kosmetycznym. Dzisiaj mam dla
Was 4 perełki. Większość z nich znam już
długi czas, jedna jest stosunkowo nowa, ale na tyle dobra, żeby znaleźć się na
mojej liście rzeczy do polecenia.
Pierwszym produktem jest olejek do włosów
Kerastase. Kupiłam go kiedy zaczęłam eksperymentować z włosami i je rozjaśniać,
chociaż na początku nie był jakimś moim ulubieńcem ostatnio bardzo się
polubiliśmy. Jest to bardzo wydajny produkt, którego zużycie zajmie mi jeszcze
kilka lat. Jest to mó ostatni krok w pielęgnacji włosów. Używam go po każdym
myciu włosów, kiedy już są suche. Pół pompki wystarczy nawet na długie włosy.
Uważajcie, bo jest tłusty, jeśli go źle rozłożycie możecie osiągnąć efekt
tłustych włosów. Natomiast użyty prawidłowo pięknie wygładza, nabłyszcza i
scala włosy. Chociaż moje nie widziały fryzjera już bardzo długi czas to wiele
osób mówi, że wcale nie wyglądają jakby go potrzebowały. Do tego zapach oleku
jest po prostu piękny, jak luksusowe perfumy. Jeśli macie ochotę się rozpieścić
to nie pożałujecie tego wyboru.
Drugim produktem jest mój ulubiony szampon do
włosów Pharmaceris. Jako osoba, która ma problemy ze skórą głowy muszę uważać
jakich szamponów używam. Jestem świadoma, że nie ma najlepszego składu na
świecie, ale łagodzi skalp i porządnie oczyszcza. Nie wyobrażam sobie, żeby
miało go nie być w mojej łazience. Jest wybawieniem, kiedy zachce mi się jakiś
eksperymentów z szamponami i dany produkt podrażni moją delikatną skórę głowy.
Jest ze mną od wielu lat i na pewno jeszcze długo ze mną zostanie.
Kolejnym produktem są perfumy Paco Rabanne
Lady Million Empire, które sprawiłam sobie w zeszłym roku na urodziny.
Sprawdziłam wtedy wiele zapachów i mimo, że mój nos już za bardzo nie widział
różnicy to te miały w sobie coś co sprawiło, że je kupiłam. Piękny kwiatowy
zapach, troszkę mocniejszy przez zawartość białego piżma i paczuli. Chociaż
nienawidzę paczuli w kosmetykach, bo doprowadza mnie do bólu głowy to w tym
połączeniu z owocami jak czerwona porzeczka czy pomarańcza sprawia, że zapach
jest dla mnie wyjątkowy. Długo się utrzymuje, a jego połączenie nut zapachowy
sprawia, że nada się na każdą porę roku. Używałam go jesienią, zimą i teraz
wiosną, i nie jest męczący, ani dla mnie, ani dla otoczenia. Polecam powąchać,
bo to warta grzechu perełka.
Ostatnim ulubieńcem jest tusz do rzęs Lovely
Bye Bye Short Lashes. Jestem zdecydowaną fanką tuszów do rzęs Eveline, ale
kiedy go kupowałam w tym Rossmannie nie było szafy Eveliny, więc trzeba było
sobie radzić i znaleźć coś innego. Chociaż byłam sceptycznie nastawiona, bo
osławiony tusz do rzęs w żółtym opakowaniu Lovely się u mnie nie sprawdził to z
tym było zupełnie inaczej i przyznam, że miło się zaskoczyłam. Przyznaję, że
zawsze używam zalotki przed pomalowaniem rzęs, ponieważ są bardzo proste i bez
tego ciężko jest uzyskać przeze mnie pożądany efekt. Ten tusz daje mi wszystko
czego potrzebuję, wydłuża, delikatnie pogrubia i trzyma skręt. Z nim można
faktycznie zapomnieć o krótkich rzęsach. Ma standardową szczoteczkę, ale dość
smukłą, u mnie w żadnym tuszu nie obejdzie się bez ubrudzenia powiek niestety.
Bardzo dobrze się utrzymuje, ale oczywiście jeśli zdecydujecie się na drzemkę,
będziecie oglądać smutny film i zaczniecie płakać to może delikatnie się
rozmazać, ale jest to do uratowania. Warto się nim zainteresować.
I to już wszystko ode mnie. Każdy z tych
produktów mogę polecić z czystym sumieniem. Co do szminki z GR też miałam z
nimi bardzo długi romans i podpisuję się pod tym co napisała Monia. Tanie i
dobre, takie rzeczy lubimy najbardziej!
Komentarze
Prześlij komentarz